- Zbyszek!! Nie drocz się tylko daj mi ten numer, bo chcę się w końcu do domu dostać!! - znowu mnie poniosło.
- No dobra, dobra. - podał mi numer a ja już prawie skakałam pod sufit, jeszcze tylko zielona słuchawka iii... brak środków na koncie. - oznajmiła Pani sztywnym głosem.
Miałam ochotę rzucić telefon na podłogę i zacząć po nim skakać jak w kreskówkach ale śmiech Zbyszka przywrócił mnie na ziemie.
- I co tym razem? - spytał z nutką ironii.
- Brak środków na koncie. - parodiowałam Panią co mi to oznajmiła.
Po chwili ciszy odezwałam się.
- Zbysiuniu, Zbysiuniuniu.
- Tak Martusiuniu?
- Pożyczysz mi twój telefonik? - zrobiłam ładne oczka.
- A co z tego... ałł... pożyczę tylko nie... ałł... pożyczę. - uśmiechnął się sztucznie, chyba nie chciał kolejny raz oberwać z łokcia w żebra.
- Dziękuje Zbysiaczku. - pocałowałam go w policzek i wybiegłam na korytarz.
Wklepałam odpowiedni numer i czekałam. Odbierz, odbierz, odbierz.
- Halo. - usłyszałam kobiecy głos i mnie zamurowało.
- Yyy... Dasz mi do telefonu Michała? - spytałam.
- Tak, już daje. - chwila szmerów, szeptów i nagle głos.
- Halo?!
- Cześć Misiek, tu Marta. Dzwonie z od Zbyszka telefonu bo zostały u Ciebie w aucie moje rzeczy min. torebka z kluczami do domu.
- O matko Marta , to gdzie Ty dzisiaj spałaś? - spytał z przejęciem w głosie.
- W szpitalu... ze Zbyszkiem w łóżku. - zachichotałam cicho.
- Ooo... to pewnie się nie wyspałaś. - też się zaśmiał.
- Z nim? Nigdy. - i dalej by trwała w ten sposób konwersacja gdyby nie potrzeba dostania się do domu.
- Dobra Misiu, to co , przywieziesz mi moje rzeczy do szpitala?
- Jasne. - odparł.
- Tylko wiesz... trochę się pospiesz bo ja mam za parę minut dyżur. - rozłączyłam się.
Odetchnęłam i weszłam do pokoju Zbyszka. Podziękowałam mu za telefon i już miałam wyjść ale stojąc przy drzwiach odwróciłam się i wyrzuciłam z siebie nurtujące mnie pytanie.
- Michał ma kogoś? Bo jak zadzwoniłam to odebrała kobieta. - Zbyszek zrobił dziwną minę. - Proszę, powiedz że to jego siostra.
- On nie ma siostry. To była jego... pokojówka. - odparł i uśmiechnął się sztucznie.
- Po co mu pokojówka jak sam mieszka? Chyba nie zrobi takiego syfu, że jedyna możliwość to oczyszczenie podłogi spychaczami? - prychnęłam.
- Nie wiem, sama się go spytaj. - puścił mi oczko.
- A żebyś wiedział, że się spytam.
Pogadaliśmy jeszcze aż w końcu w drzwiach zjawił się Kubiak z moimi rzeczami.
- Martuś! Jestem! - oznajmił wesoło.
- Widzę, ale coś Ci się do nas nie spieszyło. - uniosłam lewą brew.
- No fakt, miałem mały postój. -wyszczerzył zęby.
- Pokojówka Cię zatrzymała? - spytałam z cwaniackim uśmieszkiem.
- Co?! - odparł. - To znaczy tak, tak. - kiwał głową nie patrząc na mnie tylko na Zbyszka, który był za mną. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na Zbigniewa, który zaczął się szczerzyć.
- Hmm, coś mi tu nie gra. No.nic, nie mam czasu się w to zagłębiać bo mam jeszcze... - popatrzałam na zegarek. - 20 minut... O fuck, nie zdążę na dyżur.
Wyrwałam rzeczy Kubiakowi i już chciałam zmykać lecz on mnie zatrzymał.
- Martuś, czekaj podwiozę Cię. - i razem pobiegliśmy do auta.
Przez tą krótką jazdę nie zamieniliśmy ani słowa.
Gdy był pod moim domem szybko wyskoczyłam, zabrałam swoje rzeczy by nie było déjà vu, powiedziałam cicho: dziękuje i szybko pobiegłam do drzwi.
Wparowałam z impetem do domu, szybko się przebrałam i zabrałam potrzebne rzeczy. Zamykam swój dom, patrzę a tam dalej stoi auto Kubiaka. Bez zastanowienia wskoczyłam.
Misiek powoli ruszył, bardzo powoli, tak że rowerzysta nas wyprzedził.
- Zauważyłam, ze chcesz być moim szoferem
, ale jak nie chcesz leżeć u mnie w szpitalu z dużą liczbą szwów to depnij trochę bo się serio spóźnię. - wtedy Misiek tak dodał gazu,że aż mnie w siedzenie wgniotło.
- Kubiak!!! Ty kiedyś oberwiesz za te swoje wybryki. - pogroziłam mu palcem. On tylko się wyszczerzył i po chwili byliśmy już pod szpitalem.
Szybko poszłam się przebrać i już po chwili uczestniczyłam w obchodzie. Była tam również Kasia, która zcinała mnie wzrokiem.
Kolejny pokój, do którego zmierzaliśmy był od Zbyszka.
Miałam lekkie obawy co maże się tam dziać...
- No dobra, dobra. - podał mi numer a ja już prawie skakałam pod sufit, jeszcze tylko zielona słuchawka iii... brak środków na koncie. - oznajmiła Pani sztywnym głosem.
Miałam ochotę rzucić telefon na podłogę i zacząć po nim skakać jak w kreskówkach ale śmiech Zbyszka przywrócił mnie na ziemie.
- I co tym razem? - spytał z nutką ironii.
- Brak środków na koncie. - parodiowałam Panią co mi to oznajmiła.
Po chwili ciszy odezwałam się.
- Zbysiuniu, Zbysiuniuniu.
- Tak Martusiuniu?
- Pożyczysz mi twój telefonik? - zrobiłam ładne oczka.
- A co z tego... ałł... pożyczę tylko nie... ałł... pożyczę. - uśmiechnął się sztucznie, chyba nie chciał kolejny raz oberwać z łokcia w żebra.
- Dziękuje Zbysiaczku. - pocałowałam go w policzek i wybiegłam na korytarz.
Wklepałam odpowiedni numer i czekałam. Odbierz, odbierz, odbierz.
- Halo. - usłyszałam kobiecy głos i mnie zamurowało.
- Yyy... Dasz mi do telefonu Michała? - spytałam.
- Tak, już daje. - chwila szmerów, szeptów i nagle głos.
- Halo?!
- Cześć Misiek, tu Marta. Dzwonie z od Zbyszka telefonu bo zostały u Ciebie w aucie moje rzeczy min. torebka z kluczami do domu.
- O matko Marta , to gdzie Ty dzisiaj spałaś? - spytał z przejęciem w głosie.
- W szpitalu... ze Zbyszkiem w łóżku. - zachichotałam cicho.
- Ooo... to pewnie się nie wyspałaś. - też się zaśmiał.
- Z nim? Nigdy. - i dalej by trwała w ten sposób konwersacja gdyby nie potrzeba dostania się do domu.
- Dobra Misiu, to co , przywieziesz mi moje rzeczy do szpitala?
- Jasne. - odparł.
- Tylko wiesz... trochę się pospiesz bo ja mam za parę minut dyżur. - rozłączyłam się.
Odetchnęłam i weszłam do pokoju Zbyszka. Podziękowałam mu za telefon i już miałam wyjść ale stojąc przy drzwiach odwróciłam się i wyrzuciłam z siebie nurtujące mnie pytanie.
- Michał ma kogoś? Bo jak zadzwoniłam to odebrała kobieta. - Zbyszek zrobił dziwną minę. - Proszę, powiedz że to jego siostra.
- On nie ma siostry. To była jego... pokojówka. - odparł i uśmiechnął się sztucznie.
- Po co mu pokojówka jak sam mieszka? Chyba nie zrobi takiego syfu, że jedyna możliwość to oczyszczenie podłogi spychaczami? - prychnęłam.
- Nie wiem, sama się go spytaj. - puścił mi oczko.
- A żebyś wiedział, że się spytam.
Pogadaliśmy jeszcze aż w końcu w drzwiach zjawił się Kubiak z moimi rzeczami.
- Martuś! Jestem! - oznajmił wesoło.
- Widzę, ale coś Ci się do nas nie spieszyło. - uniosłam lewą brew.
- No fakt, miałem mały postój. -wyszczerzył zęby.
- Pokojówka Cię zatrzymała? - spytałam z cwaniackim uśmieszkiem.
- Co?! - odparł. - To znaczy tak, tak. - kiwał głową nie patrząc na mnie tylko na Zbyszka, który był za mną. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na Zbigniewa, który zaczął się szczerzyć.
- Hmm, coś mi tu nie gra. No.nic, nie mam czasu się w to zagłębiać bo mam jeszcze... - popatrzałam na zegarek. - 20 minut... O fuck, nie zdążę na dyżur.
Wyrwałam rzeczy Kubiakowi i już chciałam zmykać lecz on mnie zatrzymał.
- Martuś, czekaj podwiozę Cię. - i razem pobiegliśmy do auta.
Przez tą krótką jazdę nie zamieniliśmy ani słowa.
Gdy był pod moim domem szybko wyskoczyłam, zabrałam swoje rzeczy by nie było déjà vu, powiedziałam cicho: dziękuje i szybko pobiegłam do drzwi.
Wparowałam z impetem do domu, szybko się przebrałam i zabrałam potrzebne rzeczy. Zamykam swój dom, patrzę a tam dalej stoi auto Kubiaka. Bez zastanowienia wskoczyłam.
Misiek powoli ruszył, bardzo powoli, tak że rowerzysta nas wyprzedził.
- Zauważyłam, ze chcesz być moim szoferem
, ale jak nie chcesz leżeć u mnie w szpitalu z dużą liczbą szwów to depnij trochę bo się serio spóźnię. - wtedy Misiek tak dodał gazu,że aż mnie w siedzenie wgniotło.
- Kubiak!!! Ty kiedyś oberwiesz za te swoje wybryki. - pogroziłam mu palcem. On tylko się wyszczerzył i po chwili byliśmy już pod szpitalem.
Szybko poszłam się przebrać i już po chwili uczestniczyłam w obchodzie. Była tam również Kasia, która zcinała mnie wzrokiem.
Kolejny pokój, do którego zmierzaliśmy był od Zbyszka.
Miałam lekkie obawy co maże się tam dziać...
Pokojówka, powiadasz? Coś mi się nie wydaje...
OdpowiedzUsuńOj, nie ładnie tak do Marty kłamać, Misiek... nu, nu...
Mam nadzieję, że Marta będzie miała szczęśliwe zakończenie i Misiek się ogarnie. Tak kibicuje jemu i Marcie. Myślę, że w pewien dziwny sposób do siebie pasują.
Pozdrawiam ;*