wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział XV

   Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Poszłam do kuchni po jakieś tabletki. Nigdy więcej nie imprezuje z Kubiakiem pomyślałam pijąc wodę. Wróciłam do sypialni, ubrałam się i znów poszłam do kuchni, zjadłam lekkie śniadanie i zaczęłam się powoli zbierać do pracy. Gdy zamykałam drzwi zadzwonił mój telefon.
- Martuś! Musimy porozmawiać...
- Ale nie teraz, spieszę się do pracy. - powiedziałam krzywiąc się.
- Dobrze, dziś o 20 do Ciebie wpadnę.
- Okey. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
   Kurcze, co ta Zuza wymyśliła.
   Przeszłam przez pasy i już po chwili wchodziłam do szpitala. Poszłam się przebrać i dołączyłam do obchodu. Gdy doszliśmy do pokoju Zbyszka, pacjent nie miał zbyt wesołej miny. Postanowiłam, że później z nim porozmawiam. Ostatnio trochę podpadłam przez tych siatkarzy i nie chcę się rzucać w oczy... rano... w poniedziałek.
   Dziś zajmowałam się lekkimi ranami, oparzeniami i tym podobne. Nadszedł czas lunchu. Stojąc przed drzwiami do pokoju Zbyszka lekko zapukałam, wystawiłam głowę i spytałam.
- Mogę?
- Wlazł! - krzyknął ani się na mnie nie patrząc.
   Weszłam, siadłam przy jego łóżku i złapałam go za rękę.
- Zbyszek, nie smutaj.. - powiedziałam czule a on popatrzał mi w oczy. - Co się stało, że jesteś taki smutny? - Zbyszek odwrócił wzrok i patrzał na sufit. - Mi możesz powiedzieć, nikomu nie wygadam. - uśmiechnęłam się lekko. 
   Przez dłuższy czas nie mógł się przełamać. W końcu się odezwał.
- Lekarza przyszedł i powiedział, że dziś zrobią operacje a nie w środę. Zwolniło się miejsce i.. - jego oczy gdzieś błądziły - .. i dziś wyląduje na stole. - popatrzał na mnie smutnymi oczami. - Marta, ja się boję. - popatrzał mi głęboko w oczy, po chwili znów patrzał przed siebie i zbladł. - A co jeśli pójdzie coś nie tak?
- Zbyyyszek... Nie ma się czego bać. To tylko wycięcie wyrostka robaczkowego. - ścisnęłam mocniej jego rękę. - Mamy dobrych lekarzy, dlatego dopiero nie masz się czego bać. - uśmiechnęłam się. - Obiecuje, że wszystko będzie dobrze. - ścisnęłam jego dłoń moimi dwoma małymi łapkami. Wstałam, pochyliłam się nad nim, pocałowałam go w policzek, lekko poklepała w drugi i powiedziałam. - Nie daj się ześwirować. Będzie dobrze. - posłałam mu szczery uśmiech i odeszłam.
   Gdy stałam przy drzwiach Zibi się odezwał.
- Marta! - odwróciłam się. - Dziękuje. - uśmiechnął się.
- Od czego ma się przyjaciół. - uśmiechnęłam się.
   Wyszłam.. Od czego ma się przyjaciół.
   A gdzie się podziali Ci od niego wielcy przyjaciele? Idąc przez korytarz myślałam intensywnie. Jeden pewnie leży na podłodze zalany w trupa a drugi się na mnie obraził i już ani do swojego kolegi nie przyjdzie. Pokręciłam głową. Muszę do któregoś napisać, w końcu ktoś musi pocieszyć Zbyszka i być przy nim w tak ważnej dla niego chwili. Podeszłam do wielkiej tablicy, na której było wszystko wypisane. Operacja Zbyszka została zapisana na 15. Popatrzałam na zegarek, teraz jest 12.
   Poszłam do pokoju od lekarzy. Akurat była pusta, głośno odetchnęłam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam, żeby mi ktoś przeszkadzał podczas rozmowy. Wyciągnęłam telefon i wklepałam odpowiedni numer. Głośno wypuściłam powietrze i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci... włączyła się automatyczna sekretarka. Szybko rozłączyłam się i znowu spróbowałam. Skończyło się tak jak poprzednia próba. Ehh, pewnie dalej leży na podłodze.
- Kac morderca nie ma serca. - powiedziałam do siebie kręcąc głową.
   Wybrałam tym razem numer do Ignaczaka. Bałam się, że odbierze. Bałam się tej rozmowy ale czego się nie robi dla przyjaciół. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Chciałam się rozłączyć lecz usłyszałam głos w słuchawce.
- Halo?! - przestraszyłam się trochę ale wzięłam się w garść.
- Cześć! Tu Marta. Mam do Ciebie prośbę.. - cisza - yyy... Krzysiu? - dalej cisza... 
   Rozłączyłam się.. Co jest kurde?
   Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić.
- Marta? Co chciałaś? - spytał bez żadnym uczuć.
- Krzysiu, przyjedziesz do szpitala? Zbyszek ma dziś operacje i chcę, żeby ktoś przy nim był.
- Marta, ja dziś nie mogę... - po tej wypowiedzi usłyszałam szum.
- Co? Czemu? - rozłączył się. Zdenerwowana wyszłam z pomieszczenia. Szybko przemierzyłam korytarz. Po chwili stałam przy drzwiach dyrektora. Lekko zapukałam.
- Proszę! - weszłam do gabinetu i usiadłam na wskazanym mi miejscu.
- Panie dyrektorze, mam sprawę.
- Tak?
- Dowiedziałam się, że Zbigniew Bartman będzie mieć dzisiaj operacje.
- Tak to prawda. I co w związku z tym?
- To mój przyjaciel i chciałabym być przy nim w tak ważnych dla niego chwilach. - mówiłam przekonująco.
- Rozumiem Cię Marto.. dobrze, masz teraz wolne, ale będziesz musiała to odrobić innym razem. - wstałam.
- Dziękuje Panu bardzo. - wyszłam z gabinetu i udałam się przebrać. W swoich już ciuchach weszłam do pokoju Zbyszka. On leżał w łóżku tempo wpatrując się w sufit. Ani nie zauważył, że weszłam.
Usiadłam na krześle obok łóżka i zaczęłam patrzeć w ten sam punkt co Zbyszek.
- O czym myślisz? - spytałam a Zbyszek podskoczył na łóżku.
- Matko, nie strasz mnie bo dostane zawału i mi nikt już nie pomoże. - trzymał się za serce. Po chwili mnie zlustrował. - A Ty czemu nie w pracy?
- Mam wolne. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak to? - zrobił duże oczy.
- Dar przekonywania i urok osobisty zrobiły swoje. - zrobiłam słodką minę i odrzuciłam włosy do tyłu.
- Tak, tak Marta czarodziejka każdego przekabaci. - zaczęliśmy się śmiać.
   Czas szybko nam mijał na rozmowie. Dowiedziałam się bardzo dużo rzeczy o Zbyszku.. na przykład, że panicznie boi się krwi i gdy ją widzi od razu mdleje.
   Na zegarze wybiła 20. Ścisnęłam mocno rękę Zbyszka. On zrobił smutne oczy. Do pokoju wszedł lekarz.
- Panie Zbyszku już czas. - Zibi wstał i mocno mnie przytulił.
- Zbyszku, wszystko będzie dobrze. - szepnęłam mu na ucho. On pocałował mnie w policzek. Puścił mnie i usiadł na wózku inwalidzkim. Po chwili wszyscy wyszli z pokoju a ja oparłam się o framugę i pomachałam Zbyszkowi gdy ten się odwrócił.
   Głośno wypuściłam powietrze. Oby wszystko poszło dobrze.
   Wyciągnęłam telefon - 18 nieodebranych połączeń i 7 smsów. Zapomniałam o Zuzi. Weszłam z powrotem do pokoju i wybrałam do niej numer. Długo nie musiałam czekać, od razu odebrała.
- Marta, gdzie Ty jesteś? Czekam już na Ciebie z pół godziny.
- Zuza, ja przepraszam... - oparłam się o łóżko - jaa... - przed oczami zobaczyłam ciemność i bezwładnie opadłam na podłogę.
- Marta! Co jest? Marta!!! - ostatnie co usłyszałam...

-----------------------------------------------
Hey
Ktoś spodziewał się takiego obrotu sprawy?
Szczerze, choć ten rozdział jest trochę dramatyczny to i tak mi się podoba.

Ja aktualnie jestem chora, leże w łóżku i pozdrawiam moją klasę, która dziś będzie w szkole robić pierniki. Ciekawe czy mi chociaż jednego zostawią xD

Co stało się Marcie?
Jak przebiegła operacja?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.

Jak uważacie, z kim powinna być Marta i dlaczego?
Bardzo ciekawi mnie wasza opinia ;]

Dziękuję za nominacje do Liebster Award od
- Faith.
- niezapominajka

Odpowiedzi na pytania w zakładce Nominacje.

niedziela, 1 grudnia 2013

Rozdział XIV

   Gdy Misiek wyszedł zamknęłam drzwi. Opierając się o nie wypuściłam głośno powietrze. No to się wkopałam.
Najpierw  wzięłam szybki prysznic. później w ręczniku zaczęłam szukać jakiejś fajnej sukienki.  W końcu znalazłam idealną. Szybko ja założyłam i udałam się do łazienki wysuszyć włosy i lekko je podkręcić. Nim się obejrzałam dochodziła 21
 Mój telefon zadzwonił, szybko odebrałam i powiedziałam.
- Już idę.
   Zabrałam torebkę i zamknęłam dom. Wsiadłam do samochodu witając się z Kubiakiem.
- Cześć Misiu! - uśmiechnęłam się.
- Cześć! No jak Ty pięknie wyglądasz. - poruszał figlarnie brwiami.
- Ach nie słodź, bo się zaczerwienie. - zaczęliśmy się śmiać.
  Szybko dojechaliśmy do klubu.
- Misiek, skąd znasz takie miejsca? - spytałam zdziwiona, rozglądając się po wnętrzu wielkiej sali.
- Martuś, Ty jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz. - puścił mi oczko, a ja zaśmiałam się pod nosem.
   Na początek podeszliśmy do baru i zamówiliśmy dwa drinki. Po nich poszłam zaszaleć na parkiecie z Kubim. Jeden kawałek, drugi, trzeci... strasznie zachciało mi się pić, więc zaciągnęłam Miśka za rękę pod bar. Zamówiliśmy kolejne drinki, żeby podładować baterie. Misiek opowiadał mi historie związane z kadrą. Ledwo co złapałam oddech to znów zaczynałam się śmiać jak opętana. Od tego aż rozbolał mnie brzuch.
   W mojej głowie lekko zaszumiało dlatego pociągnęłam Michała za rękę abyśmy poszli na parkiet. Po drodze wpadłam na jakąś wysoką blondynkę. Ta odwróciła się a ja zamarłam. Misiek skrzywił się wyczuwając, że coś jest nie tak.
- Zuza? - spytałam wyszczerzając oczy.
- Martuś? Co Ty tu robisz? - spytała przytulając mnie mocno.
- Przyszłam z Miśkiem zaszaleć. A Ty?
- Ja imprezuje. - uśmiechnęła się a ja kiwnęłam głowa. No tak przecież Zuza to wieczny imprezowicz.
- Kiedy pofarbowałaś włosy na blond? - spytałam.
- Jakiś tydzień temu. - zrobiłam duże oczy.
- Serio? Czemu nic nie powiedziałaś ? - powiedziałam z żalem.
- Ah, jakoś czasu nie miałam. Wiesz... studia i te sprawy. - skrzywiła się.
- Tak, tak dobrze Cię rozumiem. - Michał chrząknął i przypomniałam sobie, że nie przyszłam tu sama.
- Pewnie się zastanawiasz co to za przystojniak stoi koło mnie. - powiedziałam zachęcająco. - Suzi to jest Michał, Michał - Zuza. - pokazywałam palcami wskazującymi raz na jednego, raz na drugiego. - Misiu, to ta moja koleżanka od "50 twarzy Greya" - szepnęłam Kubiakowi na ucho a ten zrobił duże oczy.
- Co tam szepczecie? - spytała Suzi mrużąc oczy.
- Nic takiego... Misiek znalazł twoją książkę i myślał, ze jest moja. - uśmiechnęłam się. - No Misiu, spytaj o to, co prędzej chciałeś. - szturchnęłam go łokciem a ten jakby oprzytomniał.
- No właśnie spytaj. - zachęcała Zuzia po tym jak puściłam jej oczko.
- Ja... - zaciął się, pokręcił głową. - Ja chciałem się spytać czy... czy nie chciałabyś ze mną zatańczyć. - uśmiechnął się szarmancko a ja przewróciłam oczami.
- Chętnie. - Suzi złapała jego dłoń i poszli razem na parkiet.
   No i zostałam sama.
   Poszłam do baru, zamówiłam kolejnego drinka i po wypiciu wróciłam na parkiet. Chwile poszalałam, bo potem puścili wolna piosenkę. Rozejrzałam się wokół, wszyscy tańczyli wtuleni w siebie. Mój wzrok zatrzymał się na Zuzi i Michale. Tak słodko razem wyglądali.
   Usiadłam przy barze i przez dłuższą chwile przyglądałam się im. Szkoda, że ja nie mam takiego szczęścia. Spuściłam wzrok i popatrzałam na prawie pusty kieliszek. Przynajmniej mam jednego kompana uśmiechnęłam się niemrawo. Wypiłam to co zostało i poszłam do ubikacji.
   Gdy wróciłam na parkiecie nie widziałam ani Michała ani Zuzy. Pewnie wyszli się przewietrzyć i zaraz wrócą. Zaczęłam tańczyć. Tak się wczułam, że straciłam kontakt z rzeczywistością. Nie widziałam ile czasu minęło. Godziny.. minuty.. sekundy.. nie było ważne, która jest godzina, ważne było by jak najdłużej być w tym błogostanie. Parkiet stawał się coraz bardziej pusty. W końcu przestałam tańczyć.
   Postanowiłam, że czegoś jeszcze się napije, tym razem bez procentów. Poszłam poszukać moje zguby , ludzi było coraz mniej w klubie dlatego szybo stwierdziłam, że ich już nie ma. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam.
   Stojąc przed klubem straciłam orientacje, gdzie mogę się aktualnie znajdować. Złapałam taksówkę i podałam kierowcy mój adres zamieszkania. Sprawdziłam godzinę na telefonie.. No pięknie 4 rano. Taksówkarz zatrzymał się pod moim domem, zapłaciłam, grzecznie podziękowałam i wysiadłam z samochodu.
   Stanęłam przed drzwiami i miałam problemy z trafieniem kluczem do dziurki od drzwi. Za którymś tam razem udało się. Odetchnęłam i weszłam do swojego domu. Nie zapalając światła rzuciłam swoje rzeczy w ciemność, zdjęłam buty i poczłapałam do sypialni. Zdjęłam sukienkę, założyłam koszule nocną i gdy położyłam się do łóżka od razu zasnęłam.

   Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Poszłam do kuchni po jakieś tabletki. Nigdy więcej nie imprezuje z Kubiakiem pomyślałam pijąc wodę. Wróciłam do sypialni, ubrałam się i znów poszłam do kuchni, zjadłam śniadanie i zaczęłam się powoli zbierać do pracy. Gdy zamykałam drzwi zadzwonił mój telefon.
- Martuś! Musimy porozmawiać...

-----------------------------------------------------------
Hey
Tak oto mamy kolejny rozdział. 
Kto zadzwonił do Marty? 
Czy zmienią się relacje Marty z Michałem ?
Co będzie się działo w szpitalu ?
Na te pytania odpowiedź w następnym rozdziale :D

Prośba.
Po przeczytaniu tego rozdziału, proszę , pozostaw po sobie komentarz.
Chciałabym wiedzieć ile osób czyta te opowiadanie i czy opłaca się je dalej pisać.