Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Poszłam do kuchni po jakieś tabletki. Nigdy więcej nie imprezuje z Kubiakiem pomyślałam pijąc wodę. Wróciłam do sypialni, ubrałam się i znów poszłam do kuchni, zjadłam lekkie śniadanie i zaczęłam się powoli zbierać do pracy. Gdy zamykałam drzwi zadzwonił mój telefon.
- Martuś! Musimy porozmawiać...
- Ale nie teraz, spieszę się do pracy. - powiedziałam krzywiąc się.
- Dobrze, dziś o 20 do Ciebie wpadnę.
- Okey. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Kurcze, co ta Zuza wymyśliła.
Przeszłam przez pasy i już po chwili wchodziłam do szpitala. Poszłam się przebrać i dołączyłam do obchodu. Gdy doszliśmy do pokoju Zbyszka, pacjent nie miał zbyt wesołej miny. Postanowiłam, że później z nim porozmawiam. Ostatnio trochę podpadłam przez tych siatkarzy i nie chcę się rzucać w oczy... rano... w poniedziałek.
Dziś zajmowałam się lekkimi ranami, oparzeniami i tym podobne. Nadszedł czas lunchu. Stojąc przed drzwiami do pokoju Zbyszka lekko zapukałam, wystawiłam głowę i spytałam.
- Mogę?
- Wlazł! - krzyknął ani się na mnie nie patrząc.
Weszłam, siadłam przy jego łóżku i złapałam go za rękę.
- Zbyszek, nie smutaj.. - powiedziałam czule a on popatrzał mi w oczy. - Co się stało, że jesteś taki smutny? - Zbyszek odwrócił wzrok i patrzał na sufit. - Mi możesz powiedzieć, nikomu nie wygadam. - uśmiechnęłam się lekko.
Przez dłuższy czas nie mógł się przełamać. W końcu się odezwał.
- Lekarza przyszedł i powiedział, że dziś zrobią operacje a nie w środę. Zwolniło się miejsce i.. - jego oczy gdzieś błądziły - .. i dziś wyląduje na stole. - popatrzał na mnie smutnymi oczami. - Marta, ja się boję. - popatrzał mi głęboko w oczy, po chwili znów patrzał przed siebie i zbladł. - A co jeśli pójdzie coś nie tak?
- Zbyyyszek... Nie ma się czego bać. To tylko wycięcie wyrostka robaczkowego. - ścisnęłam mocniej jego rękę. - Mamy dobrych lekarzy, dlatego dopiero nie masz się czego bać. - uśmiechnęłam się. - Obiecuje, że wszystko będzie dobrze. - ścisnęłam jego dłoń moimi dwoma małymi łapkami. Wstałam, pochyliłam się nad nim, pocałowałam go w policzek, lekko poklepała w drugi i powiedziałam. - Nie daj się ześwirować. Będzie dobrze. - posłałam mu szczery uśmiech i odeszłam.
Gdy stałam przy drzwiach Zibi się odezwał.
- Marta! - odwróciłam się. - Dziękuje. - uśmiechnął się.
- Od czego ma się przyjaciół. - uśmiechnęłam się.
Wyszłam.. Od czego ma się przyjaciół.
A gdzie się podziali Ci od niego wielcy przyjaciele? Idąc przez korytarz myślałam intensywnie. Jeden pewnie leży na podłodze zalany w trupa a drugi się na mnie obraził i już ani do swojego kolegi nie przyjdzie. Pokręciłam głową. Muszę do któregoś napisać, w końcu ktoś musi pocieszyć Zbyszka i być przy nim w tak ważnej dla niego chwili. Podeszłam do wielkiej tablicy, na której było wszystko wypisane. Operacja Zbyszka została zapisana na 15. Popatrzałam na zegarek, teraz jest 12.
Poszłam do pokoju od lekarzy. Akurat była pusta, głośno odetchnęłam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam, żeby mi ktoś przeszkadzał podczas rozmowy. Wyciągnęłam telefon i wklepałam odpowiedni numer. Głośno wypuściłam powietrze i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci... włączyła się automatyczna sekretarka. Szybko rozłączyłam się i znowu spróbowałam. Skończyło się tak jak poprzednia próba. Ehh, pewnie dalej leży na podłodze.
- Kac morderca nie ma serca. - powiedziałam do siebie kręcąc głową.
Wybrałam tym razem numer do Ignaczaka. Bałam się, że odbierze. Bałam się tej rozmowy ale czego się nie robi dla przyjaciół. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Chciałam się rozłączyć lecz usłyszałam głos w słuchawce.
- Halo?! - przestraszyłam się trochę ale wzięłam się w garść.
- Cześć! Tu Marta. Mam do Ciebie prośbę.. - cisza - yyy... Krzysiu? - dalej cisza...
Rozłączyłam się.. Co jest kurde?
Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić.
- Marta? Co chciałaś? - spytał bez żadnym uczuć.
- Krzysiu, przyjedziesz do szpitala? Zbyszek ma dziś operacje i chcę, żeby ktoś przy nim był.
- Marta, ja dziś nie mogę... - po tej wypowiedzi usłyszałam szum.
- Co? Czemu? - rozłączył się. Zdenerwowana wyszłam z pomieszczenia. Szybko przemierzyłam korytarz. Po chwili stałam przy drzwiach dyrektora. Lekko zapukałam.
- Proszę! - weszłam do gabinetu i usiadłam na wskazanym mi miejscu.
- Panie dyrektorze, mam sprawę.
- Tak?
- Dowiedziałam się, że Zbigniew Bartman będzie mieć dzisiaj operacje.
- Tak to prawda. I co w związku z tym?
- To mój przyjaciel i chciałabym być przy nim w tak ważnych dla niego chwilach. - mówiłam przekonująco.
- Rozumiem Cię Marto.. dobrze, masz teraz wolne, ale będziesz musiała to odrobić innym razem. - wstałam.
- Dziękuje Panu bardzo. - wyszłam z gabinetu i udałam się przebrać. W swoich już ciuchach weszłam do pokoju Zbyszka. On leżał w łóżku tempo wpatrując się w sufit. Ani nie zauważył, że weszłam.
Usiadłam na krześle obok łóżka i zaczęłam patrzeć w ten sam punkt co Zbyszek.
- O czym myślisz? - spytałam a Zbyszek podskoczył na łóżku.
- Matko, nie strasz mnie bo dostane zawału i mi nikt już nie pomoże. - trzymał się za serce. Po chwili mnie zlustrował. - A Ty czemu nie w pracy?
- Mam wolne. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak to? - zrobił duże oczy.
- Dar przekonywania i urok osobisty zrobiły swoje. - zrobiłam słodką minę i odrzuciłam włosy do tyłu.
- Tak, tak Marta czarodziejka każdego przekabaci. - zaczęliśmy się śmiać.
Czas szybko nam mijał na rozmowie. Dowiedziałam się bardzo dużo rzeczy o Zbyszku.. na przykład, że panicznie boi się krwi i gdy ją widzi od razu mdleje.
Na zegarze wybiła 20. Ścisnęłam mocno rękę Zbyszka. On zrobił smutne oczy. Do pokoju wszedł lekarz.
- Panie Zbyszku już czas. - Zibi wstał i mocno mnie przytulił.
- Zbyszku, wszystko będzie dobrze. - szepnęłam mu na ucho. On pocałował mnie w policzek. Puścił mnie i usiadł na wózku inwalidzkim. Po chwili wszyscy wyszli z pokoju a ja oparłam się o framugę i pomachałam Zbyszkowi gdy ten się odwrócił.
Głośno wypuściłam powietrze. Oby wszystko poszło dobrze.
Wyciągnęłam telefon - 18 nieodebranych połączeń i 7 smsów. Zapomniałam o Zuzi. Weszłam z powrotem do pokoju i wybrałam do niej numer. Długo nie musiałam czekać, od razu odebrała.
- Marta, gdzie Ty jesteś? Czekam już na Ciebie z pół godziny.
- Zuza, ja przepraszam... - oparłam się o łóżko - jaa... - przed oczami zobaczyłam ciemność i bezwładnie opadłam na podłogę.
- Marta! Co jest? Marta!!! - ostatnie co usłyszałam...
-----------------------------------------------
Hey
Ktoś spodziewał się takiego obrotu sprawy?
Szczerze, choć ten rozdział jest trochę dramatyczny to i tak mi się podoba.
Ja aktualnie jestem chora, leże w łóżku i pozdrawiam moją klasę, która dziś będzie w szkole robić pierniki. Ciekawe czy mi chociaż jednego zostawią xD
Co stało się Marcie?
Jak przebiegła operacja?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.
Jak uważacie, z kim powinna być Marta i dlaczego?
Bardzo ciekawi mnie wasza opinia ;]
Dziękuję za nominacje do Liebster Award od
- Faith.
- niezapominajka
Odpowiedzi na pytania w zakładce Nominacje.
- Martuś! Musimy porozmawiać...
- Ale nie teraz, spieszę się do pracy. - powiedziałam krzywiąc się.
- Dobrze, dziś o 20 do Ciebie wpadnę.
- Okey. Do zobaczenia. - rozłączyłam się.
Kurcze, co ta Zuza wymyśliła.
Przeszłam przez pasy i już po chwili wchodziłam do szpitala. Poszłam się przebrać i dołączyłam do obchodu. Gdy doszliśmy do pokoju Zbyszka, pacjent nie miał zbyt wesołej miny. Postanowiłam, że później z nim porozmawiam. Ostatnio trochę podpadłam przez tych siatkarzy i nie chcę się rzucać w oczy... rano... w poniedziałek.
Dziś zajmowałam się lekkimi ranami, oparzeniami i tym podobne. Nadszedł czas lunchu. Stojąc przed drzwiami do pokoju Zbyszka lekko zapukałam, wystawiłam głowę i spytałam.
- Mogę?
- Wlazł! - krzyknął ani się na mnie nie patrząc.
Weszłam, siadłam przy jego łóżku i złapałam go za rękę.
- Zbyszek, nie smutaj.. - powiedziałam czule a on popatrzał mi w oczy. - Co się stało, że jesteś taki smutny? - Zbyszek odwrócił wzrok i patrzał na sufit. - Mi możesz powiedzieć, nikomu nie wygadam. - uśmiechnęłam się lekko.
Przez dłuższy czas nie mógł się przełamać. W końcu się odezwał.
- Lekarza przyszedł i powiedział, że dziś zrobią operacje a nie w środę. Zwolniło się miejsce i.. - jego oczy gdzieś błądziły - .. i dziś wyląduje na stole. - popatrzał na mnie smutnymi oczami. - Marta, ja się boję. - popatrzał mi głęboko w oczy, po chwili znów patrzał przed siebie i zbladł. - A co jeśli pójdzie coś nie tak?
- Zbyyyszek... Nie ma się czego bać. To tylko wycięcie wyrostka robaczkowego. - ścisnęłam mocniej jego rękę. - Mamy dobrych lekarzy, dlatego dopiero nie masz się czego bać. - uśmiechnęłam się. - Obiecuje, że wszystko będzie dobrze. - ścisnęłam jego dłoń moimi dwoma małymi łapkami. Wstałam, pochyliłam się nad nim, pocałowałam go w policzek, lekko poklepała w drugi i powiedziałam. - Nie daj się ześwirować. Będzie dobrze. - posłałam mu szczery uśmiech i odeszłam.
Gdy stałam przy drzwiach Zibi się odezwał.
- Marta! - odwróciłam się. - Dziękuje. - uśmiechnął się.
- Od czego ma się przyjaciół. - uśmiechnęłam się.
Wyszłam.. Od czego ma się przyjaciół.
A gdzie się podziali Ci od niego wielcy przyjaciele? Idąc przez korytarz myślałam intensywnie. Jeden pewnie leży na podłodze zalany w trupa a drugi się na mnie obraził i już ani do swojego kolegi nie przyjdzie. Pokręciłam głową. Muszę do któregoś napisać, w końcu ktoś musi pocieszyć Zbyszka i być przy nim w tak ważnej dla niego chwili. Podeszłam do wielkiej tablicy, na której było wszystko wypisane. Operacja Zbyszka została zapisana na 15. Popatrzałam na zegarek, teraz jest 12.
Poszłam do pokoju od lekarzy. Akurat była pusta, głośno odetchnęłam i zamknęłam drzwi na klucz. Nie chciałam, żeby mi ktoś przeszkadzał podczas rozmowy. Wyciągnęłam telefon i wklepałam odpowiedni numer. Głośno wypuściłam powietrze i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Jeden sygnał, drugi, trzeci... włączyła się automatyczna sekretarka. Szybko rozłączyłam się i znowu spróbowałam. Skończyło się tak jak poprzednia próba. Ehh, pewnie dalej leży na podłodze.
- Kac morderca nie ma serca. - powiedziałam do siebie kręcąc głową.
Wybrałam tym razem numer do Ignaczaka. Bałam się, że odbierze. Bałam się tej rozmowy ale czego się nie robi dla przyjaciół. Jeden sygnał, drugi, trzeci... Chciałam się rozłączyć lecz usłyszałam głos w słuchawce.
- Halo?! - przestraszyłam się trochę ale wzięłam się w garść.
- Cześć! Tu Marta. Mam do Ciebie prośbę.. - cisza - yyy... Krzysiu? - dalej cisza...
Rozłączyłam się.. Co jest kurde?
Postanowiłam jeszcze raz zadzwonić.
- Marta? Co chciałaś? - spytał bez żadnym uczuć.
- Krzysiu, przyjedziesz do szpitala? Zbyszek ma dziś operacje i chcę, żeby ktoś przy nim był.
- Marta, ja dziś nie mogę... - po tej wypowiedzi usłyszałam szum.
- Co? Czemu? - rozłączył się. Zdenerwowana wyszłam z pomieszczenia. Szybko przemierzyłam korytarz. Po chwili stałam przy drzwiach dyrektora. Lekko zapukałam.
- Proszę! - weszłam do gabinetu i usiadłam na wskazanym mi miejscu.
- Panie dyrektorze, mam sprawę.
- Tak?
- Dowiedziałam się, że Zbigniew Bartman będzie mieć dzisiaj operacje.
- Tak to prawda. I co w związku z tym?
- To mój przyjaciel i chciałabym być przy nim w tak ważnych dla niego chwilach. - mówiłam przekonująco.
- Rozumiem Cię Marto.. dobrze, masz teraz wolne, ale będziesz musiała to odrobić innym razem. - wstałam.
- Dziękuje Panu bardzo. - wyszłam z gabinetu i udałam się przebrać. W swoich już ciuchach weszłam do pokoju Zbyszka. On leżał w łóżku tempo wpatrując się w sufit. Ani nie zauważył, że weszłam.
Usiadłam na krześle obok łóżka i zaczęłam patrzeć w ten sam punkt co Zbyszek.
- O czym myślisz? - spytałam a Zbyszek podskoczył na łóżku.
- Matko, nie strasz mnie bo dostane zawału i mi nikt już nie pomoże. - trzymał się za serce. Po chwili mnie zlustrował. - A Ty czemu nie w pracy?
- Mam wolne. - uśmiechnęłam się do niego.
- Jak to? - zrobił duże oczy.
- Dar przekonywania i urok osobisty zrobiły swoje. - zrobiłam słodką minę i odrzuciłam włosy do tyłu.
- Tak, tak Marta czarodziejka każdego przekabaci. - zaczęliśmy się śmiać.
Czas szybko nam mijał na rozmowie. Dowiedziałam się bardzo dużo rzeczy o Zbyszku.. na przykład, że panicznie boi się krwi i gdy ją widzi od razu mdleje.
Na zegarze wybiła 20. Ścisnęłam mocno rękę Zbyszka. On zrobił smutne oczy. Do pokoju wszedł lekarz.
- Panie Zbyszku już czas. - Zibi wstał i mocno mnie przytulił.
- Zbyszku, wszystko będzie dobrze. - szepnęłam mu na ucho. On pocałował mnie w policzek. Puścił mnie i usiadł na wózku inwalidzkim. Po chwili wszyscy wyszli z pokoju a ja oparłam się o framugę i pomachałam Zbyszkowi gdy ten się odwrócił.
Głośno wypuściłam powietrze. Oby wszystko poszło dobrze.
Wyciągnęłam telefon - 18 nieodebranych połączeń i 7 smsów. Zapomniałam o Zuzi. Weszłam z powrotem do pokoju i wybrałam do niej numer. Długo nie musiałam czekać, od razu odebrała.
- Marta, gdzie Ty jesteś? Czekam już na Ciebie z pół godziny.
- Zuza, ja przepraszam... - oparłam się o łóżko - jaa... - przed oczami zobaczyłam ciemność i bezwładnie opadłam na podłogę.
- Marta! Co jest? Marta!!! - ostatnie co usłyszałam...
-----------------------------------------------
Hey
Ktoś spodziewał się takiego obrotu sprawy?
Szczerze, choć ten rozdział jest trochę dramatyczny to i tak mi się podoba.
Ja aktualnie jestem chora, leże w łóżku i pozdrawiam moją klasę, która dziś będzie w szkole robić pierniki. Ciekawe czy mi chociaż jednego zostawią xD
Co stało się Marcie?
Jak przebiegła operacja?
Dowiecie się w następnych rozdziałach.
Jak uważacie, z kim powinna być Marta i dlaczego?
Bardzo ciekawi mnie wasza opinia ;]
Dziękuję za nominacje do Liebster Award od
- Faith.
- niezapominajka
Odpowiedzi na pytania w zakładce Nominacje.
Świetny, ale zakończenie w zdecydowanie nieodpowiednim momencie :D
OdpowiedzUsuńSuper piszesz, aż chce się czytać dalej i bez końca ;)
Zbyszek niby taki twardziel... Ale podobno wszyscy faceci boją się lekarzy... :P
Dziwne zachowanie Krzyśka, zero znaku życia od Michała, Zuźka coś wykombinowała i najważniejsze: CO SIĘ STAŁO MARCIE???
I Ty każesz mi czekać na kolejny? :/
Ja chcem już!
Rozdział mega, ekstra, fantastyczny ^^
Buziaki ;*
Ps. Dzięki, że znalazłaś chwilę i odpowiedziałaś na moje pytania ;]
Uuu.. Naprawdę się porobiło..
OdpowiedzUsuńCiekawe o co chodzi Zuzie? Co jest takiego ważnego? I co robiła po tym, jak zniknęła z Kubim w klubie?? Może o to chodzi..
Marta po raz kolejny udowadnia, że jest idealną przyjaciółką i poświęciła się dla Zbyszka. Swoją drogą mam nadzieję, że jego operacja, choć to bardzo prosty zabieg,pójdzie znakomicie i nie będzie żadnych komplikacji..
Czekam na następy i zapraszam do mnie!
Przy okazji życzę Ci wesołych, rodzinnych i niezapomnianych świąt, wybuchowego sylwestra i dobrego siatkarsko 2014 roku! :DD
Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuń