Otworzyłam oczy. Chyba dalej śnie.
Przede mną stał Kubiak i Ignaczak. Rozejrzałam się, jestem w łóżku szpitalnym. Co jest kurna grane? Już mnie do grobu próbowali wpędzić czy co? Patrzałam pytająco raz na jednego, raz na drugiego.
- Co wy ty robicie?
- Dzwoniłaś to przyjechaliśmy. - powiedział Ignaczak.
- Mieliście przyjechać nie do mnie tylko do Zbyszka... Właśnie, co z nim? - podniosłam się by usiąść.
Popatrzeli na siebie, spuścili głowy.
- On... - Ignaczak pokręcił głową a mi serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej... obawiałam się najgorszego. - On ma się bardzo dobrze. - mówiąc to popatrzał na mnie z wielkim bananem na buzi.
- Ty debilu!! - wrzasnęłam i z całej siły rzuciłam w niego poduszką. - Ja już sobie żyły ze strachu wypruwam a wy sobie jaja robicie. - drugą poduchą trafiłam Michała prosto w twarz.
- Ooo... Teraz panienko przeholowałaś. - podszedł do mnie Kubiak i zaczął tłuc mnie poduchą. Z drugiej strony przyszedł Krzysiu i we dwóch na zmianę mnie bombardowali.
- Ej! ej! ej! Chłopaki... - przestali mnie atakować. - ..dwóch na jednego to banda łysego. - zaśmiałam się głośno a oni popatrzeli na siebie, kiwnęli głowami i we dwóch się zamachnęli.. wtem do pokoju wpadła pielęgniarka. Widząc zaistniałą sytuacje zaczęła się drzeć na siatkarzy. Gdy Kubiak się odsunął tak, że ją widziałam, popatrzałam jej w oczy, ona zrobiła dziwną minę i wyszła.
- Kto to był? - spytał Kubi siadając na krześle przy łóżku.
- To jest właśnie zła strona mocy szpitalnej. - Igła zrobi sobie "rogi" i robił dziwne miny.
Śmialiśmy się do momentu aż wróciła ta sama pielęgniarka i widząc od Ignaczaka wygłupy głośno chrząknęła. Krzysiu zastygł i cicho spytał:
- Stoi za mną? - ja i Michał jednocześnie kiwnęliśmy głowami.
- Panowie! - pielęgniarka nie kryła złości. - Koniec odwiedzin! - oznajmiła i wyszła.
- Dobra Martuś, my lecimy do Zbyszka.. - powiedział Misiek podnosząc się.
- ... ale nie martw się, jeszcze tu wrócimy. - dodał szeptem Krzyś lekko się nade mną pochylając. - Michał! - odwrócił się lustrując towarzysza. - A ty dalej te kwiaty w łapach trzymasz?
- A no fakt, na śmierć zapomniałem. - podszedł do szafeczki obok łóżka i skrzywił się. - Nie masz żadnego wazonu?
- Mam tylko kubek po jogurcie. - odparłam przygryzając dolną wargę. - Może być. - uśmiechnął się pod nosem i łapiąc w biegu kubek poleciał po wodę.
- Przynieśliśmy też trochę owoców i słodkości. - wyszczerzył białe ząbki Krzysiu.
- Dziękuje wam, jesteście kochani. - uśmiechnęłam się serdecznie.
Do pokoju wrócił Kubiak.
- To my się zwijamy. - powiedział.
Przybiłam z chłopakami "piątkę".
- Trzymaj się... i jedz dużo owoców. - Michał uśmiechnął się i zniknęli z Krzyśkiem za drzwiami.
Ehh.. z kim ja się zadaje. Obydwaj zakręceni jak tampony. - na moje usta wkradł się mały uśmieszek.
Po paru minach przyszła pielęgniarka. Zmieniła kroplówkę i wyszła. Zostałam sama w pomieszczeniu.
A tak właściwie to co mi jest? Bo nikt mi nic nie powiedział... Hmm... Spytam się jak ktoś przyjdzie, a teraz spamy. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
Obudziłam się i poczułam ostry ból brzucha. Podniosłam się by usiąść.
Za oknem ciemno, popatrzała na zegarek 5:35.
Powoli wstałam, podeszłam do okna. Na dworze szalał wiatr a kropelki deszczu stukały w szybę tworząc cichą melodyjkę. Przyłożyłam dłoń do zimnej szyby. Zauważyłam małą kropelkę powoli spływającą po szybie. Jesteśmy takie same. Ciężkie życie samotnika. Przyłożyłam lekko palec i wodziłam nim po drodze jaką odbył obiekt mego zainteresowania. Gdy odbywając swój taniec złączyła się z inną kropelką lekko się uśmiechnęłam. Może i ja znajdę swoją drugą połówkę.. - spuściłam wzrok. Położyłam swoje dłonie na jeszcze ciepłym grzejniku i spojrzałam na widok za oknem.
Nastała głucha cisza, wiatr przestał wiać a deszcz przerwał grać swoją spokojną melodyjkę. Tak szybka zmiana pogody nie zdarza się często dlatego otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam mocno się wpatrywać w niebo.
Nagle gęste chmury przecięła błyskawica oślepiając mnie. W odruchu zakryłam oczy rękoma i w pośpiechu zaczęłam się cofać. Zatrzymało mnie coś twardego wbijając mi się w nogę. Wywróciłam się robiąc przy tym dużo hałasu.
Do pokoju wparowała pielęgniarka.
- Co się tu dzieje? - spytała ostrym głosem. Gdy włączyła światło i zobaczyła mnie na podłodze szybko podbiegła i pomogła mi wstać. Kuśtykając na lewą nogę udałam się do łóżka. Gdy już usiadłam, spotkałam się z karcącym wzrokiem pielęgniarki. Ta po chwili wyszła gasząc światło.
Przede mną stał Kubiak i Ignaczak. Rozejrzałam się, jestem w łóżku szpitalnym. Co jest kurna grane? Już mnie do grobu próbowali wpędzić czy co? Patrzałam pytająco raz na jednego, raz na drugiego.
- Co wy ty robicie?
- Dzwoniłaś to przyjechaliśmy. - powiedział Ignaczak.
- Mieliście przyjechać nie do mnie tylko do Zbyszka... Właśnie, co z nim? - podniosłam się by usiąść.
Popatrzeli na siebie, spuścili głowy.
- On... - Ignaczak pokręcił głową a mi serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej... obawiałam się najgorszego. - On ma się bardzo dobrze. - mówiąc to popatrzał na mnie z wielkim bananem na buzi.
- Ty debilu!! - wrzasnęłam i z całej siły rzuciłam w niego poduszką. - Ja już sobie żyły ze strachu wypruwam a wy sobie jaja robicie. - drugą poduchą trafiłam Michała prosto w twarz.
- Ooo... Teraz panienko przeholowałaś. - podszedł do mnie Kubiak i zaczął tłuc mnie poduchą. Z drugiej strony przyszedł Krzysiu i we dwóch na zmianę mnie bombardowali.
- Ej! ej! ej! Chłopaki... - przestali mnie atakować. - ..dwóch na jednego to banda łysego. - zaśmiałam się głośno a oni popatrzeli na siebie, kiwnęli głowami i we dwóch się zamachnęli.. wtem do pokoju wpadła pielęgniarka. Widząc zaistniałą sytuacje zaczęła się drzeć na siatkarzy. Gdy Kubiak się odsunął tak, że ją widziałam, popatrzałam jej w oczy, ona zrobiła dziwną minę i wyszła.
- Kto to był? - spytał Kubi siadając na krześle przy łóżku.
- To jest właśnie zła strona mocy szpitalnej. - Igła zrobi sobie "rogi" i robił dziwne miny.
Śmialiśmy się do momentu aż wróciła ta sama pielęgniarka i widząc od Ignaczaka wygłupy głośno chrząknęła. Krzysiu zastygł i cicho spytał:
- Stoi za mną? - ja i Michał jednocześnie kiwnęliśmy głowami.
- Panowie! - pielęgniarka nie kryła złości. - Koniec odwiedzin! - oznajmiła i wyszła.
- Dobra Martuś, my lecimy do Zbyszka.. - powiedział Misiek podnosząc się.
- ... ale nie martw się, jeszcze tu wrócimy. - dodał szeptem Krzyś lekko się nade mną pochylając. - Michał! - odwrócił się lustrując towarzysza. - A ty dalej te kwiaty w łapach trzymasz?
- A no fakt, na śmierć zapomniałem. - podszedł do szafeczki obok łóżka i skrzywił się. - Nie masz żadnego wazonu?
- Mam tylko kubek po jogurcie. - odparłam przygryzając dolną wargę. - Może być. - uśmiechnął się pod nosem i łapiąc w biegu kubek poleciał po wodę.
- Przynieśliśmy też trochę owoców i słodkości. - wyszczerzył białe ząbki Krzysiu.
- Dziękuje wam, jesteście kochani. - uśmiechnęłam się serdecznie.
Do pokoju wrócił Kubiak.
- To my się zwijamy. - powiedział.
Przybiłam z chłopakami "piątkę".
- Trzymaj się... i jedz dużo owoców. - Michał uśmiechnął się i zniknęli z Krzyśkiem za drzwiami.
Ehh.. z kim ja się zadaje. Obydwaj zakręceni jak tampony. - na moje usta wkradł się mały uśmieszek.
Po paru minach przyszła pielęgniarka. Zmieniła kroplówkę i wyszła. Zostałam sama w pomieszczeniu.
A tak właściwie to co mi jest? Bo nikt mi nic nie powiedział... Hmm... Spytam się jak ktoś przyjdzie, a teraz spamy. Ułożyłam się wygodnie na łóżku, zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam.
Obudziłam się i poczułam ostry ból brzucha. Podniosłam się by usiąść.
Za oknem ciemno, popatrzała na zegarek 5:35.
Powoli wstałam, podeszłam do okna. Na dworze szalał wiatr a kropelki deszczu stukały w szybę tworząc cichą melodyjkę. Przyłożyłam dłoń do zimnej szyby. Zauważyłam małą kropelkę powoli spływającą po szybie. Jesteśmy takie same. Ciężkie życie samotnika. Przyłożyłam lekko palec i wodziłam nim po drodze jaką odbył obiekt mego zainteresowania. Gdy odbywając swój taniec złączyła się z inną kropelką lekko się uśmiechnęłam. Może i ja znajdę swoją drugą połówkę.. - spuściłam wzrok. Położyłam swoje dłonie na jeszcze ciepłym grzejniku i spojrzałam na widok za oknem.
Nastała głucha cisza, wiatr przestał wiać a deszcz przerwał grać swoją spokojną melodyjkę. Tak szybka zmiana pogody nie zdarza się często dlatego otworzyłam szerzej oczy i zaczęłam mocno się wpatrywać w niebo.
Nagle gęste chmury przecięła błyskawica oślepiając mnie. W odruchu zakryłam oczy rękoma i w pośpiechu zaczęłam się cofać. Zatrzymało mnie coś twardego wbijając mi się w nogę. Wywróciłam się robiąc przy tym dużo hałasu.
Do pokoju wparowała pielęgniarka.
- Co się tu dzieje? - spytała ostrym głosem. Gdy włączyła światło i zobaczyła mnie na podłodze szybko podbiegła i pomogła mi wstać. Kuśtykając na lewą nogę udałam się do łóżka. Gdy już usiadłam, spotkałam się z karcącym wzrokiem pielęgniarki. Ta po chwili wyszła gasząc światło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz